Niedługo po wystartowaniu w sieci założyłam firmowy profil na facebook’u. Nie byłam zagorzałą zwolenniczką portali społecznościowych, bo nie miałam potrzeby ani uzewnętrzniania się w ten sposób ani też takiego zdobywania „przyjaciół”. Minęło zaledwie kilka tygodni, a wśród portalowych znajomych zaczynają pojawiać się osoby, które przywracają wiarę w to, że i w naszym kraju nie brakuje ludzi, którzy cenią sobie oryginalność i piękno. A ja odzyskuję wiarę w swoich krajan. Paradoksalnie więc to, czego byłam raczej przeciwniczką, stało się źródłem najoptymistyczniejszych wniosków.
Poruszając się w codzienności naszpikowanej przekazami przetworzonymi mamy czasem wrażenie, że świat składa się z notorycznego podkładania sobie świni, ślepego gonienia za pieniądzem, a od strony „artystycznej” – z taniej rozrywki niewymagającej żadnego zastanowienia się, plastiku, huku i jednego wielkiego show. Zastanawiałam się nie raz, co determinuje co: przekaz odbiorców czy odbiorcy przekaz. I coraz bardziej uwierało mnie to wszystko. Pewnego dnia pomyślałam sobie, że może by tak ten świat w jakimś sensie zmienić? Tak, właśnie tak! Ja, taka „mała”, taki „no name”. Nie odpowiada mi to, co jest w ofercie sklepów odzieżowych, więc zrobię ciuchy takie, jakie chciałabym nosić, a jakich powszechnie brak: z supertkanin, pierwszorzędnie uszyte i wykończone, idealnie leżące i komfortowe w noszeniu (całkiem nie w duchu dzisiejszego kapitalizmu). I zrobiłam. Swoją filozofię pokazałam też na facebook’u i ... „serce roście”, kiedy widzę, jak pojawiają się osoby ze zbliżonym podejściem do życia i do pracy. Ktoś projektuje niebanalne wnętrza, ktoś inny potrafi z gliny zrobić właściwie wszystko – od biżuterii po wyposażenie łazienki, a jeszcze inna osoba wraca do swojej pasji – jubilerstwa i tworzy takie kolczyki, że zapiera dech w piersiach. I to jest piękne! Rękodzieło, czyli praca z sercem. Znajdujemy się sami gdzieś w plątaninie sieci. Jasne, że chcemy pokazać to, co robimy, też po to, żeby to sprzedać, ale jest też w tych relacjach jakaś magia. Kiedy widzę efekty pracy moich koleżanek i kolegów, z których emanuje harmonia kolorów i kształtów, oryginalny pomysł i najczystsze piękno, to dostaję dawki pozytywnej energii, która pozwala przenosić góry (i codziennie to robię odkrywając zasady funkcjonowania branży modowo-odzieżowej). Może kiedyś uda nam się wyjść z cienia i wpłynąć na tyle na rzeczywistość, żeby wokół było więcej naturalnego uroku niż tandety? Marzenie ściętej głowy? – teraz myślę, że chyba niekoniecznie ...
AD